Nasza Uczelnia na przestrzeni lat stawała się prawdziwą kuźnią talentów – miejscem, gdzie swą drogę artystyczną rozpoczynali przyszli mistrzowie pióra.
Stąd autorskie projekty studentów to głównie tomiki poetyckie lub prozatorskie:
2000 - Magdalena Bereziak „Przedstawienie
2001 - Katarzyna Adamus „Ucieczka bez mapy”
2002 - Patrycja Perlińska „Iskrzy się od łez”
2002 - Monika Kukuła „Wydaje mi się”
2002 - Marcin Bałczewski „W poszukiwaniu straconego miejsca”
2011 - Marta Saj „Operetka dachowca”
2016 - Marta Saj „Siedem”
Z dumą prezentujemy sylwetkę i artystyczne dokonania jednej z naszych studentek.
Marta Anna Saj - studentka filologii polskiej w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, autorka tomików poetyckich Operetka dachowca (2011) i Siedem (2016). Ukochała filologię polską, choć podobno to całkowicie niepraktyczne. Nie dla niej jednak, zwłaszcza że stwarza możliwość rozwijania pasji i sprzyja realizacji twórczej. Określa siebie jako istotę całkiem małą, a przecież ma 168 cm. Często wspomina o surrealizmie, który ją zafascynował jeszcze przed rozpoczęciem studiów. Romantyczka z wyboru, ale z typowym dla wieku XXI spojrzeniem na świat.
Najnowszy tomik poetycki Marty Saj, zatytułowany Siedem, ukazał się nakładem Wydawnictwa
Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi.
Autorka we wstępie do tomiku Siedem pisze:
Całość - bez zbędnej przesady - została ulepiona z kilku słów kluczy, które wyrażają główną myśl tomiku.
To, co trzymasz w dłoni, Czytelniku, to nic takiego, pewna część wszechświata, ledwie zresztą zauważalna. Jestem tutaj Ja i jesteś tutaj Ty. I pięć innych osób, które stoją najbliżej. Siedem cudów, siedem dni stworzenia, siedem religii, siedem grzechów głównych. Harmonia nie istniałaby bez chaosu, a świat bez praw czy reguł, które zostały przekazane naszym Prarodzicom. Aby zrozumieć siebie, należy sięgnąć do źródeł, do początków.
A na początku było Słowo… Podczas lektury odsyłam więc do inspirujących mnie treści biblijnych, w szczególności do Mitów hebrajskich Roberta Gravesa, w których urzekła mnie wielość różnych wariantów interpretacyjnych. Sięgam również po symbolikę biblijną, zwłaszcza dotyczącą liczb. Bawię się nią, dokonując twórczych reinterpretacji pierwowzoru. Daję jednak odbiorcy wolność interpretacyjną, otwieram przed nim różne możliwości, prezentuję wariacje na temat… A tych jest w zbiorze kilka.
Siedem grzechów głównych to najważniejszy motyw, obok tematu siedmiu dni stworzenia. Lektura mitów zainspirowała mnie do rozważań na temat dobra i zła (w tomiku pozwalam sobie na ich liczne personifikacje). Celowo zacieram granice czasowe, wszystko dzieje się i opowiadane jest zarazem w tej samej uniwersalnej, symbolicznej przestrzeni. Kosmos i zacisze pokoju tworzą jedność – ponadczasowy wymiar, w którym przebywa człowiek. Realny i nadrealny jednocześnie, fizyczny
i duchowy, transcendentny i immanentny.
Mówię o człowieku, o świecie, o tym, co mieści się na granicy jawy i snu, rzeczywistości i zupełnie surrealnej wyobraźni.
Twórczość Marty Anny Saj spotkała się z uznaniem specjalistów. Prezentujemy fragmenty wybranych recenzji tomu Operetka dachowca i najnowszego zbioru poezji Siedem.
Recenzja tomu Operetka dachowca Marty Anny Saj
Pod bardzo zręcznym tytułem w tomiku Operetka dachowca mieści się proza umiejętnie łączona z fragmentami tekstu poetyckiego. To całość bardzo spójna, jeśli uznamy, że dominantą kompozycyjną staje się bohaterka filigranowych opowiadań i miniatur poetyckich, jednocześnie podmiot mówiący – zagadkowa M., która w żadnej odsłonie nie pojawia się jednak w pełni, bez maski i tajemnic. Przypomina tytułowego dachowca – czającego się gdzieś za rogiem lub wysoko, gotowego do skoku w swym apetycie na życie, a raczej na jego sprawdzanie, doświadczanie ciągle swych nowych wcieleń, sobowtórowych i śnionych kostiumów. To młoda kobieta, emocjonalna i namiętna, ale także smutna i zadumana. Pewna siebie, ale z poczuciem zagrożenia. Przyglądająca się życiu niczym operetce. To osoba nie zawsze godząca się na zawłaszczanie jej prywatności i wkraczanie w wyznaczoną przez nią własną przestrzeń sacrum. To ona – zdają się przekonywać czytelnika jej monologi – ustala reguły gier społecznych, gier toczących się między nią a jej mężczyznami. Tę grę umieszcza autorka tomu również na poziomie relacji autor – czytelnik. Monologi przypominają bardziej teatralny monodram, skierowany do wpisanego w tekst „ty” lub „wy”. Autorka nie wyznacza jednoznacznej granicy między jawą a śnieniem, wydaje się, że i czytelnika bezustannie chce utwierdzać w poczuciu niepewności. Te same zdarzenia powracają w swej wersji śnionej i rzeczywistej, odbijają płynność istnienia w świecie, w którym pewna jest tylko świadomość swego ciała i własnej samotności. Reszta może być fantazją. „Która reszta?” – zapyta ciekawski czytelnik. Tego autorka – być może świadomie – nie sugeruje.
Tekst tomu, jak strumień świadomości, ujawnia przypominający labirynt wewnętrzny świat M., która istnieje jednocześnie w teraźniejszości, wspomnieniach zatrzymanych przypadkiem, a nawet w przyszłości – jak w magicznym świecie bohaterka umieszcza siebie w przestrzeni możliwej, a nie rzeczywistej. Tu wszystko może się zdarzyć – młoda dziewczyna staje się matką oczekującą swego dziecka, niewinna nastolatka ubiera się w kostium kokietki ruszającej na podbój męskiego świata, świadomej swej skutecznej kobiecości. To bez wątpienia wariacje na temat tożsamości, afirmacja indywidualności i subiektywizmu. Magia obecna w tekstach sprawia, że nie ma tu znaczenia wyraźna granica między rzeczywistością a na przykład światem mrocznej opowieści o Vladzie Palowniku. Każdy kostium, każda maska to element obnażania wnętrza „ja”, tak wyraźnie zarysowanego w każdym opowiadaniu i fragmencie poezji. Wyobraźnia autorki ożywia opowieści o wampirach, wkrada się w egzystencję zwierząt, tworząc alternatywny dla ludzkiego świat, w którym odbijają się uczucia i postawy życiowe. To opowieść o miłości, pożądaniu, ale także czającej się gdzieś śmierci. Bohaterka personifikuje ją, próbuje oswoić, prowadzi z nią dialog. Podejmuje również odwieczną refleksję o dobru i złu, wobec których zawsze toczy się życie każdego człowieka. M. wiruje w kalejdoskopie doznań i uczuć, w swym pragnieniu dotknięcia bytu, powąchania go i usłyszenia. To kobieta o wyostrzonych zmysłach, zapisująca w swym pamiętniku „nachylonym w siebie” wszelkiego rodzaju doznania, uwagi zarówno na temat Paryża, jak i swej koronkowej różowej bielizny. Nic nie jest pominięte, rzeczy ważne znajdują swe miejsce obok tych błahych, nieistotnych, jak w życiu.
Pisarski warsztat Marty Anny Saj charakteryzuje zwięzłość. Zwraca uwagę rozwijana konsekwentnie metaforyczność tekstu. Autorka czasem rezygnuje z mówienia wprost i jednoznaczności, sięgając po rozbudowaną metaforykę. Najlepszy styl jednak osiąga tekst w tych partiach, gdy porzucona zostaje skłonność do zdrobnień, inwersji składniowej czy nagromadzenia metafor. Atutem Operetki dachowca bez wątpienia stają się trafne i precyzyjne tytuły kolejnych opowiadań – intrygują, zachęcają do czytania i – przede wszystkim – inspirują do przemyśleń. Ułatwiają obserwowanie wnętrza bohaterki, gdyż często wskazują klucz odczytania opatrzonego tytułem opowiadania.
Operetka dachowca to ciekawa próba pisarska młodego, rozpoczynającego swą drogę wydawniczą, twórcy. Okazuje się jednak faktem godnym uwagi, choć to przecież juwenilia. Mimo mankamentów formalnych ujawnia się już na tym etapie swej drogi pisarskiej ciekawa postawa twórcza, za którą kryje się osoba utalentowana.
Dorota Eichstaedt
Siedem odsłon siebie, czyli słów kilka o tomiku wierszy Siedem Marty Saj
Poezja często jest głosem duszy, głosem jakiegoś „ja” szukającego wyrazu ułatwiającego wypowiedzenie siebie. Poezja Marty Saj jest bardzo osobista. Wyrasta z jej fascynacji literaturą, sztuką. Tu początkiem staje się opowieść o stworzeniu świata i człowieka, o walce dobra ze złem, o demonach i aniołach. Dawne mity odżywają w poetyckiej wizji Marty Saj. Odwieczne toposy, mityczne pytania nie tracą swej aktualności. Tajemnicza i symboliczna liczba SIEDEM staje się kluczem do interpretacji całości. Cała egzystencja bohaterki tomiku zamknięta zostaje umownie w siedem dni stworzenia świata, jakby biblijna historia początków zawierała już wszystkie odpowiedzi potrzebne do zdefiniowania człowieka. Sama autorka w swych twórczych poszukiwaniach wyzwala swoją wyobraźnię, szuka siebie na granicy tego, co rzeczywiste, i tego, co irracjonalne. Wielogłosowość liryków zawartych w tomiku Siedem ujawnia się wielokrotnie. Ja liryczne nosi różne imiona, tworzy siebie, szuka tożsamości, patrzy z różnych perspektyw na świat. Obok kosmicznej wizji wszechświata pojawia się kameralne wnętrze mieszkania. Symultaniczność istniejących obok siebie przestrzeni, brak wyraźnych oznaczeń czasu zanurza bohaterkę wierszy w jakimś magiczno-mitycznym bezczasie, w uniwersalnym wymiarze, który raz jawi się jako kosmos zagrożony chaosem, potem zaś jako spustoszona lękami psychika kobiety, właścicielki nieograniczonej niczym wyobraźni. Iluzja celowo tworzona przed czytelnikiem? Marzenie o innej, alternatywnej rzeczywistości dającej człowiekowi nieograniczoną władzę nad światem? Zabawa słowem i skojarzeniami płynącymi z ulubionej lektury mitów hebrajskich? Chyba wszystko po trosze.
To bez wątpienia lektura dla tych, którzy lubią surrealne zabawy literackie, zabarwione metafizyczną refleksją o życiu i śmierci, o upadku i pragnieniu dobra, o życiu na styku codzienności małych spraw i filozoficznej refleksji o świecie.
Dorota Eichstaedt
Czas poza czasem, kiedy Aniołowie gubią pióra…
Trzymam w ręku drugą książkę Marty Saj. Pierwsza, Operetka dachowca, została wydana w 2011 r. Ciepła, schizofreniczna, surrealistycznie magiczna. Opowieść z kilku światów, wypełniających sobą jedną osobę. To dojrzewanie ze śmiercią w tle. Zadziwiająca podróż w głąb jeszcze dziwniejszego jestestwa autorki.
Już wtedy oczekiwałem niecierpliwie na jej kolejne utwory…
I oto jest nowe dzieło, nowy zbiór. I tym razem to proza z poezją. Całość w jeden zlana strumień znaczeń pełen. „Siedem” – liczba magiczna od siedmiu tysięcy lat. Liczba święta Sumerów, Żydów i mieszkańców Indii. Liczba obecna w obu Testamentach, Talmudzie i Kabale, Eposie o Gilgameszu i Apokalipsie świętego Jana. Liczba siedem - wszystko jest tu na niej oparte.
Właśnie ta wielorakość historyczna znaczeń stanowi sedno. Autorka po mistrzowsku żongluje w swoich utworach (umykającymi niejednokrotnie mniej wprawionemu czytelnikowi) odnośnikami kulturowymi. Tak, erudycja to atut Marty Saj. Korzysta z niej szeroko, bawiąc się czytelnikiem. I z czytelnikiem szczególnie tym mniej oczytanym, czyli w zasadzie: z każdym z nas. Ale to zabawa, którą każdy chętnie podejmuje. To zabawa, w której każde odkryte znaczenie to kolejna uchylana furtka do zrozumienia całości.
A całość podzielona jest na siedem części. Siedem rozdziałów życia i siedem rodzajów śmierci. Siedem grzechów głównych. Siedmiokrotne przeczytanie nie będzie wystarczające dla zrozumienia, ba! – dla odnalezienia chociaż namiastki zawartych w tomiku znaczeń. Ale nie o odszukanie czegokolwiek chodzi. Tylko o samo siebie w sobie poszukiwanie. O poszukiwanie w sobie czegokolwiek z Siedmiu.
Ta podróż w głąb świata, w głąb siebie, jest zupełnie inna niż w Operetce dachowca, ale nie mniej fascynująca, nie mniej tajemnicza. Ciężka od znaczeń, trudna w odbiorze to podróż. Ale wcale nie chce się jej przerwać. Otwierając kolejny rozdział, kolejną stronicę, odsłaniamy to, co nowe, i wędrujemy niestrudzenie dalej, ciągle głębiej w siebie. Marta Saj daje nam możliwość wyjątkowego wpiekłozstąpienia. Wyjątkowego, bo powrót stamtąd możliwy jest natychmiast. Po zamknięciu kart książki znów jesteśmy zwyczajni. „Zupełnie jakby czas nie istniał”, właśnie tak.
Kiedy Aniołowie gubią pióra, niektórzy strużą ich stosiny, by pisać powietrzem przez nie rozgarnianym. Czytajmy więc, co po siedmiokroć nam wyłożono.
Szanowne Panie, Szanowni Panowie - rozsiądźmy się wygodnie. Zarezerwujmy sobie wieczór, dajmy sobie samym wolne. Dajmy się wchłonąć głębi świata nam przedstawionego. Nie myślmy, że zło jest poza nami. Przecież nawet Szatan też kiedyś był Aniołem…
Mathew Black’y