Zastanawiałeś się kiedyś, jak w środku najbardziej tragicznych wydarzeń rodzi się opór, determinacja i wiara w to, że choć niewielu ocaleje, to jednak ktoś przeżyje, by dać świadectwo? „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall to reportaż literacki, wnikający w samo sedno dramatycznych zdarzeń, rozgrywających się podczas II wojny światowej w okupowanej Warszawie. Ta opowieść nie jest zwykłym reportażem ani zwykłą rozmową z jednym tylko bohaterem. To przenikliwe studium ludzkiej psychiki w warunkach ekstremalnych, gdzie każdy dzień oznaczał nowe dylematy moralne, a mnóstwo bohaterów podejmuje ostateczne decyzje, które każdy uczestnik powstania musi podjąć, czyli walkę o przetrwanie, o życie ludzkie i wyjście z warszawskiego getta.
Istotę tej książki tworzy przede wszystkim dialog z Markiem Edelmanem – jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim, a później wybitnym kardiologiem, który w powojennej Polsce podejmował nieustający wysiłek ratowania ludzkiego życia. Owo „zdążanie przed Panem Bogiem” jest tu rozumiane dwojako: z jednej strony chodzi o walkę z nazistowskim planem wyniszczenia Żydów, z drugiej – o rywalizację ze śmiercią w szpitalnej sali operacyjnej. Hanna Krall, łącząc te dwie przestrzenie (czasów wojny i pokoju), ukazuje, jak tragiczne doświadczenia z przeszłości wpływają na całokształt ludzkiej egzystencji, a także jak determinują wybory moralne w dalszym życiu.
„Zdążyć przed Panem Bogiem” w czasie II wojny światowej
Tytułowa fraza – „Zdążyć przed Panem Bogiem” – to metafora przyspieszonej konfrontacji z nieuchronnym końcem. Do czego jesteśmy zdolni w obliczu śmierci? Czy mamy prawo kalkulować, kogo próbować ocalić, skoro nie każdy zdoła przeżyć wojnę, głód, prześladowania? Takie pytania pojawiają się w książce często, choć nie w formie dosłownej. Wynikają one z istoty wspomnień, jakie przywodzą na myśl wypowiedzi Edelmana. Przybliżają realia getta warszawskiego, bohaterski zryw powstańców, trudy codzienności w okupowanym mieście.
W dalszych częściach tego szczegółowego streszczenia przyjrzymy się najbardziej uderzającym fragmentom owego reportażu, a także postaramy się uchwycić ewolucję myślenia Edelmana, który przeżył dzień wybuchu powstania. Ukazanie psychiki człowieka, który z jednej strony w warunkach wojny podejmuje się heroicznej walki, a z drugiej – w trakcie pokoju dokonuje „cudów” na sali operacyjnej, jest największą siłą tej książki. To właśnie ta perspektywa jednocześnie szokuje, uwzniośla i każe pytać o elementarne cechy ludzkiej natury: odwagę, solidarność, strach, ale też nadzieję.
Do góryMarek Edelman wspomina moment wybuchu powstania warszawskiego
Nie sposób omawiać „Zdążyć przed Panem Bogiem” bez szczególnego uwypuklenia postaci, którą Hanna Krall uczyniła głównym bohaterem swojej relacji. Marek Edelman to nie tylko świadek tragicznych wydarzeń II wojny światowej, lecz także jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim. W książce jawi się on jako człowiek obdarzony nieustępliwym charakterem i niezwykłym potencjałem moralnym.
Pochodził z rodziny żydowskiej, dla której idee socjalistyczne (zwłaszcza te głoszone przez Bund) były niezwykle istotne. Już przed wybuchem wojny Edelman doświadczał w Polsce antysemickich nastrojów i zaczął rozumieć, że jego droga będzie naznaczona walką o godność – swoją i całej społeczności żydowskiej. W czasie okupacji niemieckiej zaangażował się w działalność konspiracyjną. Był jednym z inicjatorów oporu w getcie, choć wtedy nikt nie myślał o nim jako o przyszłym bohaterze – raczej postrzegano go jako młodego człowieka, który wbrew wszelkim przeciwnościom szuka sposobu, by spróbować ocalić choć część ludzi od nieuchronnej zagłady.
Po wojnie Marek Edelman zdecydował się na studia medyczne i został kardiologiem. Czy było to dla niego przedłużenie wcześniejszej misji: ratowania życia? Hanna Krall w swojej książce umieszcza wspomnienie spotkania Edelmana, a także przytacza słowa i anegdoty świadczące o tym, jak bardzo przeżycia wojenne wpłynęły na jego myślenie o kondycji ludzkiej. Edelman nie bał się mówić o własnych wątpliwościach co do istnienia Boga czy wyższej sprawiedliwości. Z uporem twierdził, że to my sami – ludzie – jesteśmy odpowiedzialni za wzajemną opiekę i pomoc.
Marek Edelman wspomina czas powstania warszawskiego jako walkę o najważniejsze ludzkie wartości
W opowieści Krall Edelman, będący ostatnim przywódcą powstania, często wspomina czasy, gdy w getcie trzeba było decydować, kto ma większe szanse na przeżycie, a kto właściwie już został skazany na śmierć przez głód lub niemieckie prześladowania. Ten dramat wyboru przewija się wielokrotnie. Po wojnie podobna konieczność podejmowania decyzji pojawiła się na sali operacyjnej: lekarz też czasami musi wybierać, w jakiej kolejności ratować pacjentów, gdzie ulokować maksimum swoich sił i umiejętności. Czy wojenne doświadczenia sprawiły, że Marek Edelman stał się jeszcze bardziej zdeterminowany w zawodzie lekarza, czy może odwrotnie – to raczej dziedzictwo empatii oraz moralnego imperatywu pomocy innym wpłynęło na jego losy podczas okupacji?
Fascynujące w tej książce jest również to, jak Krall pokazuje jego osobowość w latach 60. i 70. XX wieku. Edelman bywał krytyczny wobec władz komunistycznej Polski, nie ukrywał swoich lewicowych, ale niezależnych przekonań. Uważał, że człowiek zawsze musi reagować, kiedy otacza go zło. Dlatego występował przeciw krzywdzącym decyzjom i jawnemu antysemityzmowi także w powojennej rzeczywistości. Nie pasował do socjalistycznych władz, bo miał własne zdanie i nikt nie potrafił go złamać. Ten rys nonkonformizmu, widoczny już w czasach getta, pozostawał charakterystyczny dla całej jego osobowości.
Do góryEdelman mówi, jak wyglądało ludzkie życie w getcie warszawskim
Zapytajmy otwarcie: czy w warunkach śmiertelnego zagrożenia można mówić o jakiejkolwiek normalności? W „Zdążyć przed Panem Bogiem” marek Edelman opowiada Hannie Krall, jak w getcie warszawskim ludzie codziennie próbowali nadawać życiu pozory zwykłej egzystencji. Ktoś organizował tajne lekcje, inny sprzedawał drobne towary na ulicy, ktoś jeszcze wymykał się kanałami, by zdobyć jedzenie na „aryjskiej” stronie. A przecież wokół panował głód, choroby rozprzestrzeniały się w zastraszającym tempie, a każdy dzień przynosił informacje o kolejnych aresztowaniach czy egzekucjach.
Getto warszawskie nie było odrębnym światem – było dramatyczną pułapką skonstruowaną przez niemieckiego okupanta, a zarazem miejscem, w którym zamknięto setki tysięcy ludzi. Mur miał oddzielać ich od reszty miasta i od reszty świata. Wielu wierzyło, że może uda się przeczekać, może wojna się skończy, zanim nastąpi totalna zagłada. Jedni szukali wsparcia w religii, inni starali się zachowywać pozory, jeszcze inni zbijali fortuny na czarnym rynku. W getcie warszawskim różne postawy i motywacje zderzały się ze sobą, tworząc istny kocioł skrajnych emocji.
Strach przed wywózką do obozów koncentracyjnych
Bohaterowie książki zwracają uwagę, że jedną z najdotkliwszych krzywd było odebranie ludziom poczucia człowieczeństwa. Chociaż wciąż starano się organizować kuchnie społeczne i punktową pomoc sanitarną, każdy miał świadomość, że w każdej chwili może nadejść rozkaz kolejnej deportacji. Nikt nie mógł się czuć bezpieczny. Sił do życia dodawały m.in. krótkie chwile radości – choćby rozmowy z bliskimi o dawnych czasach.
Edelman w rozmowie z Hanną Krall przywołuje jednak obrazy najbardziej upiorne: ciała leżące na ulicach, rozdzielane rodziny, wygłodzone dzieci w łachmanach i wszechobecne przerażenie, które stało się codziennym towarzyszem. Czy ten bezmierny strach potrafił ludzi jednoczyć? Niektórzy twierdzą, że w sytuacjach ekstremalnych ludzie skłonni są do solidarności, ale rzeczywistość w getcie była okrutna: obok wielkich aktów poświęcenia zdarzały się też przypadki denuncjacji czy wykorzystywania cudzej słabości dla własnych korzyści.
Dlatego właśnie „Zdążyć przed Panem Bogiem” jest tak istotne – pokazuje getto warszawskie jako mikroświat, w którym ujawniają się wszystkie możliwe odcienie ludzkiego zachowania: od najgłębszej podłości aż po nieludzki wręcz heroizm. Hanna Krall nie przytacza tych historii, by szokować, lecz by pokazać, w jakim kontekście rodziła się późniejsza decyzja o zbrojnym oporze i jak wyglądało codzienne życie ludzi, którym próbowano odebrać godność. Zrozumienie fenomenu getta warszawskiego pomaga dostrzec, dlaczego Marek Edelman i inni przywódcy powstania uznali, że jedynym honorowym rozwiązaniem było chwycenie za broń – nawet jeśli szanse na zwycięstwo wydawały się równe zeru.
Do góryKłamstwa o relokacji jako forma likwidacji getta
Krok po kroku niemieccy okupanci realizowali swój plan wyniszczenia Żydów w Warszawie. Gdybyśmy mieli zawrzeć to w jednym słowie, nazwalibyśmy to bezwzględnością systemu. Lecz w „Zdążyć przed Panem Bogiem” proces likwidacji getta to nie tylko suchy fakt historyczny. To sekwencja potwornych zdarzeń, kiedy wywożono ludzi całymi rodzinami do Treblinki, zwodząc ich kłamstwem o „relokacji”. Dla tysięcy mieszkańców getta oznaczało to wyrok śmierci w komorach gazowych.
Czy można sobie wyobrazić atmosferę, jaka panowała wśród tych, którzy każdego dnia czekali na wyczytanie nazwisk i rozkaz do natychmiastowego wymarszu na Umschlagplatz? Z relacji zawartych w książce Hanny Krall wynika, że ludzie funkcjonowali w stanie ciągłego: napięcia, upokorzenia i dezorientacji. Czasem próbowano się ratować łapówkami, przekupstwem strażników, podrabianiem dokumentów czy ukrywaniem się w prowizorycznych kryjówkach. Tylko niewielu osobom udało się uciec na „aryjską” stronę i tam znaleźć schronienie.
Marek Edelman jako członek Żydowskiej Organizacji Bojowej
Właśnie w obliczu postępującej likwidacji getta narodziła się myśl o zorganizowanym oporze zbrojnym. Powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB), w której Marek Edelman – obok innych, takich jak Mordechaj Anielewicz – odgrywał ważną rolę. Z kolei Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW) również przygotowywał powstańców, choć obie organizacje różniły się politycznie i ideologicznie. Połączyła je jednak desperacja, poczucie, że nie ma nic do stracenia, bo codzienność w getcie zamieniła się w masowy cmentarz.
W książce Krall Edelman przywołuje pamięć tych, którzy zdecydowali się walczyć. Ukazuje, jak znikome były ich zasoby: trochę broni, garstka amunicji, mizerny zapas żywności. Próbuje również zdefiniować moment, kiedy likwidacji getta przeciwstawiono się zbrojnie: ten wybuch gniewu i odwagi nastąpił po tym, jak stało się jasne, że deportacje to tak naprawdę wywóz na śmierć. Wprawdzie powstańcy nie mieli złudzeń co do swojej militarnej pozycji – wiedzieli, że z niemiecką potęgą nie mają żadnych szans. Mimo to uznali, że w obliczu totalnej zagłady wybór jest prosty: polec z bronią w ręku lub zginąć w komorze gazowej.
Likwidacji getta można było się spodziewać już od pierwszych sygnałów o masowych egzekucjach w innych częściach Polski czy Europy. Przedłużająca się polityka Niemców nie pozostawiała złudzeń: getto istniało, by skupić Żydów w jednym miejscu, a następnie ich eksterminować. Zaowocowało to decyzją o powstaniu, które trwało od kwietnia do maja 1943 roku, przez niektórych nazywane aktem ostatniej desperacji, a przez innych – przykładem bohaterskiej walki godnej wolnych narodów.
Czy likwidacji getta można było zapobiec w inny sposób? Kto powinien był reagować? Te pytania do dziś pozostają w sferze bolesnych rozważań historyków i moralistów. Hanna Krall nie daje łatwej odpowiedzi. Pokazuje jedynie mechanizm totalnego zła, którego ofiarą padli ci, którzy znaleźli się za murami getta. Dla Edelmana i jemu podobnych walka stała się sposobem na ocalenie człowieczeństwa, choć finał tej historii był tragiczny: getto warszawskie dosłownie zrównano z ziemią.
Do górySamobójstwo Adama Czerniakowa
Gdzie leżą granice ludzkiej wytrzymałości, kiedy przyszłość jawi się już wyłącznie w ciemnych barwach? W getcie warszawskim znajdowali się ludzie zmuszeni do podejmowania decyzji, które z moralnego punktu widzenia były niewyobrażalnie okrutne. Jednym z nich był Adam Czerniaków – przewodniczący Judenratu w Warszawie, czyli Rady Żydowskiej, którą Niemcy wykorzystywali do realizacji własnych planów.
Samobójstwo Adama Czerniakowa stało się wydarzeniem symbolicznym. 23 lipca 1942 roku, kiedy okupanci żądali od niego podpisania zarządzenia o masowej deportacji mieszkańców getta (w praktyce: wysyłce do Treblinki), Czerniaków wybrał śmierć własną zamiast czynnego udziału w skazywaniu tysięcy ludzi. Do końca swoich dni próbował łagodzić skutki niemieckich rozkazów, sądząc, że może odwlec masowe wywózki. Wraz z nasilającymi się represjami i rosnącą skalą deportacji jego bezsilność sięgnęła zenitu.
W „Zdążyć przed Panem Bogiem” owa dramatyczna decyzja Czerniakowa jest przywoływana jako jedna z bazowych cezur. Dlaczego? Ponieważ samobójstwo stało się czymś w rodzaju niemej, ale bardzo głośnej manifestacji. Trudno powiedzieć, czy to był dla Czerniakowa jedyny możliwy protest, czy może odruch rozpaczy, który przejął nad nim kontrolę. Faktem pozostaje, że ten akt wstrząsnął społecznością getta, a wraz z nią przedstawicielami podziemia i bojowników. Był kolejnym dowodem, że Niemcy nie cofali się przed żadną metodą, by wymusić na Żydach współudział w destrukcji własnej społeczności.
Dziennik Adama Czerniakowa
Czerniaków pozostawił dziennik, w którym notował swoje zmagania, rozterki i przeczucia. Z kart tego pamiętnika wyłania się człowiek przygnieciony brzemieniem decyzji, za które z perspektywy niemieckiej administracji odpowiadał on sam, ale które w rzeczywistości były podyktowane rozkazami płynącymi z góry. Owo poczucie braku wyboru i niemożności znalezienia „dobrego rozwiązania” narastało w nim aż do dnia, w którym rozkazał sobie już dłużej nie żyć.
Samobójstwo Adama Czerniakowa wstrząsnęło również Markiem Edelmanem. W wielu wypowiedziach podkreślał on, że warunki w getcie były tak nieludzkie, iż ludzie czuli, że biorą udział w dramacie bez możliwości odwrotu. Czerniaków i jego śmierć stali się ponurym symbolem moralnego linczu, z którym w getcie musieli mierzyć się także inni. Można to rozpatrywać w wymiarze moralnym: czy było to tchórzostwo, ucieczka? A może najbardziej wyrazisty krzyk protestu, jaki w tamtych okolicznościach mógł wybrzmieć?
Hanna Krall nie wypowiada sądów kategorycznych. Woli pokazywać fakty: pamiętnik, okoliczności, słowa świadków. Historia Czerniakowa stanowi przejmujące tło, w kontekście którego lepiej rozumiemy desperację mieszkańców getta oraz dramatyczne decyzje tych, którzy woleli zginąć z bronią w ręku, niż jeszcze dłużej znosić codzienne upodlenie.
„Zdążyć przed Panem Bogiem” jako pozycja zawierająca prawdy uniwersalne
Książka Hanny Krall wykracza poza ramy zwykłej relacji z czasów wojny. Choć istotne miejsce zajmuje rozmowa z Markiem Edelmanem i wspomnienia z getta warszawskiego, „Zdążyć przed Panem Bogiem” można czytać jako głębszą refleksję nad kondycją ludzką w sytuacjach ekstremalnych. Widzimy tu ludzi skazanych na śmierć, zmagających się z głodem i terrorem, jednocześnie podejmujących próby walki albo – jak Adam Czerniaków – wybierających samobójstwo jako ostatni gest sprzeciwu wobec wymuszanej współpracy.
Ta książka nie jest jedynie dokumentem grozy, złożonym z faktów i dat. Hanna Krall nadaje jej wymiar uniwersalny, stawiając pytania, które nie przestają być aktualne. Jak w warunkach totalnego zagrożenia decydować o życiu i śmierci innych? Czy człowieka w ogóle stać na wybory moralnie nieskazitelne, kiedy zewsząd dociera przemoc i poczucie beznadziei? W jaki sposób doświadczenie skrajnych warunków przekłada się na późniejsze życie w świecie, gdzie wojna jest już tylko historią?
Marek Edelman w rozmowach z Hanną Krall ukazuje się jako świadek i uczestnik zarazem. Widział niewyobrażalne okrucieństwa: „likwidacji getta”, zagładę masową i codzienną walkę o kromkę chleba. Potem, jako lekarz kardiolog, wciąż toczył walkę z cieniem śmierci, starając się „wyprzedzić” ją, nim ta zabierze kolejnego pacjenta na stole operacyjnym. Ta fascynująca zbitka wątków – wojennych i powojennych – uświadamia czytelnikowi, że nie da się oddzielić życia od traumy. Edelman nigdy nie pozostawił za sobą duchów przeszłości, bo wspomnienia o towarzyszach broni i o mieszkańcach getta kładły się cieniem na każdym jego działaniu.
Nie tylko reportaż literacko-historyczny
Czy więc „Zdążyć przed Panem Bogiem” to tylko reportaż historyczny? Raczej nietypowy esej o życiu i śmierci, o nadziei i buncie, a wreszcie o skomplikowanej naturze człowieczeństwa. Hanna Krall z empatią i wrażliwością prowadzi czytelnika przez labirynt ludzkich losów, nie szukając tanich wzruszeń ani zbędnej sensacji. Nie unika jednak wstrząsających szczegółów, chcąc maksymalnie zbliżyć się do prawdy, jaka kryje się za murami pamięci zbiorowej. Dzięki temu powstaje opowieść wyrazista, bolesna i głęboko humanistyczna.
To streszczenie – zawierające kluczowe nazwiska, daty i wydarzenia – nie jest w stanie oddać złożoności wszystkich wątków poruszonych w książce. Może jednak stanowić zaproszenie do bardziej wnikliwej lektury oryginału. Hanna Krall pokazuje nam, jak wyglądał tragiczny świat getta warszawskiego i jak rodziło się w nim pragnienie wolności, mimo że większość mogła liczyć co najwyżej na „godną śmierć”. Mimo grozy i beznadziei, pojawia się też przestrzeń na wzajemną solidarność czy bohaterstwo, a Marek Edelman w roli „przewodnika” po tych wspomnieniach daje świadectwo, że i w najtrudniejszych warunkach można zachować człowieczeństwo.
Właśnie w tym tkwi moc „Zdążyć przed Panem Bogiem”: pokazuje, że chociaż upłynęły dziesięciolecia, ludzka skłonność do okrucieństwa i milczenia wobec czyjejś krzywdy może się odrodzić. Lektura tej książki nie jest łatwa, bo stawia przed nami lustro, w którym odbijają się i wielkie bohaterstwo, i moralne bankructwo. Niemniej warto to lustro podnieść i spojrzeć w nie uważnie.
Do góry„Zdążyć przed Panem Bogiem” – streszczenie. Podsumowanie
Tak oto docieramy do sedna przekazu „Zdążyć przed Panem Bogiem”: jest to książka o próbie pokonania śmierci. Najpierw zbrojnie – choć z góry skazanej na porażkę, potem poprzez ratowanie ludzkich serc w powojennym szpitalu. I nawet jeśli w świecie Edelmana nie ma miejsca na proste religijne wyjaśnienia czy ufność w cud, to znajdziemy tam ogromny ładunek wiary w człowieka. Tę wiarę, która rodzi się w samym środku nieludzkich wydarzeń i zostaje na całe życie.
Takie właśnie przesłanie, zawarte w relacji Hanny Krall, sprawia, że książka ta utrzymuje swoją moc oddziaływania także dzisiaj. Nie jest li tylko dokumentem o tragicznej przeszłości – staje się także ostrzeżeniem i przypomnieniem, że to my, jako społeczeństwo, powinniśmy zawsze strzec ludzkiej godności. W przeciwnym wypadku kolejny raz możemy spóźnić się na spotkanie z Panem Bogiem, mając na sumieniu losy tych, których w porę nie obroniliśmy.
Do góry